Czy wszyscy przyjezdni są bandytami?
Dlaczego dla wielu Rosjan nazwy narodowości: Czeczeniec, Azerbejdżanin, Gruzin, i na ogół – „mieszkaniec Kaukazu ” są synonimami słowa „bandyta”?
Spis Treści
Kto prowokuje nacjonalizm w Rosji?
Dlaczego dla wielu Polaków synonimem słowa „bandyta” stało się słowo „Rosjanin”? A dla Niemców – słowo „Polak”?
Dzieje się tak dlatego, że ludzie najczęściej spotykają się właśnie z ludźmi wywodzącymi się ze świata przestępczego czyli pospolitymi bandytami z tych krajów czy regionów.
Rodzi się zatem pytanie, czy w Czeczenii, Azerbejdżanie, Gruzji i innych republikach Kaukazu mieszkają sami bandyci?
Oczywiście, że nie.
Każdą narodowość tworzą przede wszystkim dobrzy ludzie, ale także w obrębie każdej można spotkać i złych- tak skonstruowany jest świat.
Ale dlaczego mieszkańcom Rosji wydaje się, że do ich kraju przyjeżdżają z Kaukazu tylko bandyci?
Przeciętny obywatel idzie na targowisko i widzi, że nawet rosyjskie ziemniaki sprzedają mieszkańcy Kaukazu i tak naprawdę to oni są gospodarzami na całym rynku.
Człowiek idzie do zwykłego sklepu i widzi, że większość sklepów należy właśnie do nich.
– Czy spośród tysięcy miejscowej ludności nie mógłby się znaleźć ktoś, kto może zająłby się handlem? – pyta sam siebie obywatel. I sam sobie odpowiada: – to jest wina mafii kaukaskiej.
I ma on rację. Ale obywatel zapomina o tym, czym jest mafia. Ta organizacja przestępcza opiera się na współpracy bandytów z władzą. I jeżeli mafijnymi bandytami są mieszkańcy Kaukazu (czyli tych kilku złych z danej narodowości), to władzę „reprezentują” miejscowi.
Ludzie, którym ufa władza, którzy urodzeni są tutaj, w tym samym mieście, którzy cieszą się nienaganną opinią, są szanowani i należą do rdzennej narodowości, tak naprawdę tworzą struktury mafii. To bez nich, bez Rosjan, „swoich”- krajan, żadna kaukaska mafia nie byłaby w stanie działać
Dlaczego nielegalność i taki układ jest korzystny dla władzy?
Po pierwsze, należy postawić pytanie: co to jest władza? Władza nie jest pojęciem abstrakcyjnym, władza – to konkretny urzędnik, który ma konkretnego szefa. To urzędnik, który decyduje – kto i czym może się zająć, kto może dostać zezwolenie na prowadzenie własnego biznesu.
A teraz zobaczmy – co otrzyma urzędnik, który rejestruje dziesiątki swoich, legalnych rosyjskich biznesmenów? Biznesmeni zapłacą tylko podatki do budżetu lokalnego, a urzędnik dostanie tylko pensję.
A co dostanie urzędnik, który wydaje zezwolenie nielegalnie, czyli taki, który przymknie oczy na niektóre nieprawidłowości? Otrzyma on solidną łapówkę – a to są już realne pieniądze w jego kieszeni. I co więcej – urzędnik wie, że kolejną otrzyma za wydanie przedłużenia pozwolenia.
I najważniejsze – urzędnik zna sposoby nacisku na swego klienta- biznesmena. Zawsze przecież można „otworzyć oczy” i znaleźć jakieś uchybienia.
Co więcej nasz rdzenny urzędnik bardziej woli przyjezdnych, pracujących nielegalnie, niż uczciwie zarabiającego obywatela rosyjskiego.
Źródło dochodu dla milicji.
A co robi w tym czasie milicja, której obowiązkiem jest pilnowanie porządku, zapobieganie wszelkiemu łamaniu prawa i czuwanie nad bezpieczeństwem obywateli?
Przecież w zakresie jej obowiązków jest także tropienie nielegalnych emigrantów, karanie ich mandatami i deportacja.
I znowu interesy własnej kieszeni stoją wyżej, bo jeżeli milicjant zatrzyma nielegalnego emigranta i zaprowadzi na posterunek – ten zapłaci mandat do budżetu lokalnego, a milicjant dostanie tylko pensję.
Ale można wziąć łapówkę na miejscu i… odpuścić łamiącemu prawo. A potem znowu wziąć kolejne „wynagrodzenie”.
Stróże prawa radzą sobie inaczej: wiedzą, gdzie mieszkają tacy nielegalni emigranci i po prostu pobierają daninę co miesiąc. Taki proceder jest łatwym sposobem dorobienia do pensji. Deportacja i aresztowania przyczyniają się tylko i wyłącznie do wysychania źródła dochodu.
Paradoks tkwi w tym, że milicji zależy, aby nielegalnych emigrantów było jak najwięcej.
A teraz proszę sobie wyobrazić, co się stanie, jeżeli na posterunek milicji zgłosi się rosyjski obywatel ze skargą na przyjezdnego czyli nielegalnego biznesmena? Co zrobi w takim wypadku stróż prawa? Będzie karać winnego? Po co – jeżeli łamiący prawo jest łatwym źródłem jego dochodu?
Trzeba tez rozumieć, że milicja – to pojęcie abstrakcyjne, a konkretny człowiek, który ma konkretnego szefa, do którego zresztą już zdążył zadzwonić urzędnik organów władzy i poinformował – kogo przysłowiowo nie należy się czepiać.
W ten oto sposób u przyjezdnych, których broni milicja, rodzi się kompleks „wszechmogących”. Mogą oni robić wszystko, co chcą i nie boją się praktycznie nikogo, nie mają żadnych hamulców.
Dlaczego bandyci są tak nachalni?
Sytuacja taka jest analogiczna do wychowywania dziecka. Dlaczego nasza mała pociecha, która dotąd była miła i grzeczna, stała się nagle nieposkromiona, nachalna, taka, że już rodzice nie mogą sobie z nią zupełnie poradzić?
Jest to niewątpliwie wina rodziców, którzy sami dopuścili do takiej sytuacji. Dawali coraz więcej wolności i nie karali za przewinienia.
Analogiczna sytuacja jest z przyjezdnymi. To są normalni ludzie, którzy przyjeżdżają do obcego miasta. Rozpoczynają pracę. I nagle widzą, że za małe przewinienia nie ma kary. Co najgorsze nie wyciągane są żadne konsekwencje i za poważniejsze wykroczenia.
W ogóle nie ma kary!
W takiej sytuacji, gdzie panuje bezprawie, nawet uczciwy obywatel w końcu przestanie przestrzegać prawa, które właściwie nie jest egzekwowane.
Powstaje zatem pytanie – kto jest temu winien?
Przyjezdni? Ale to są przecież zwykli ludzie, którzy mają swoje słabości i jak każdy człowiek mogą czasem coś przeskrobać. Kiedy wybaczane są wszystkie winy, trudno z takich przywilejów nie korzystać.
A może winna jest władza lokalna? Władza, dla której nielegalność i brak egzekwowania prawa są korzystne? Władza, która specjalnie stawia zbyt wysokie poprzeczki dla swoich- legalnych i otwiera drzwi przyjezdnym?
Jeżeli istniałaby tylko chęć – czy ciężko jest zaprowadzić porządek w miejscowości, regionie, państwie?
Na początek – deportować emigrantów nielegalnych.
W dalszej kolejności – sprawdzić legalność tych, którzy pracują w Rosji.
Od razu by wprowadzono więcej porządku, a przyjezdni, którzy poczuliby moc prawa, zaczęliby zachowywać się zgodnie z normami przyjętymi w cywilizowanym społeczeństwie.
Kto zepsuł przyjezdnych?
Jeżeli władza i milicja sama zepsuła przyjezdnych – jaka jest wina przyjezdnych?
Może warto poszukać mafii pośród nas samych?
Urzędników przecież nie trzeba szukać, zatrzymywać na ulicach – wszyscy są widoczni. Należałoby przede wszystkim przeanalizować ich działalność i zobaczyć, jak mogło dojść do sytuacji, że miejscowi biznesmeni zostali wykluczeni z działalności w ich własnym regionie?
Ale kto się tym zajmie?
Urzędnik, który jest przyzwyczajony do łapówek? Jego szef, który jest przyzwyczajony otrzymać „daniny” od swoich podopiecznych? Wyższe instancje? Kto?
To oni – nasi, rodacy, ludzi z Rosji, zajmujący określone pozycje – są najbardziej niebezpiecznymi przedstawicielami mafii. Niebezpiecznymi, bo najbardziej skutecznie potrafią się zamaskować i uchodzić za szanownych przedstawicieli społeczeństwa; dlatego że za drzwiami ich gabinetów [biur] nie widać tego bezprawia, które tworzą.
Kto ucierpi?
Ludzie „rdzennej narodowości” w miastach rosyjskich nie mogą nie widzieć tego, że przyjezdni mogą robić wszystko, co chcą. Nie mogą nie widzieć tego, że milicja zamyka oczy na łamanie prawa i przestępstwa, za które przeciętnego mieszkańca dawno by już posadzono do więzienia.
I to rodzi wewnętrzni protest.
Kiedy cierpliwość się skończy – kto na tym ucierpi? Kto zostanie osądzony? Chyba niewinni ludzie – przyjezdni, którzy przyjechali by uczciwie pracować, a bandyci mogą sobie pozwolić, aby w krótkim terminie wywieźć swoje rodziny do innego miasta, mają kryjówki, gdzie mogą się schować. Ale uczciwi przyjezdni – nie.
A w tym czasie siły polityczne gromadzą swój kapitał dzięki hasłom „bij obcych – ratuj Rosję”.
A inni specjalnie niezadowolenie najbardziej aktywnej części społeczeństwa przeleją na – nastolatków i studentów z innych krajów.
Pomyślcie: nie przeciwko prawdziwym bandytom, nawet nie przeciwko handlarzom na rynkach – tym, którzy naprawdę zajmują miejsca pracy uczciwym ludziom biznesu, ale przeciwko studentom – bezbronnym ludziom, którzy bezprawnie nic nie czynią. Przeciwko studentom, którzy przywożą do Rosji swoje pieniądze, pomagające uczelniom wyżyć w ciężkich warunkach ekonomicznych.
Czemu są winni?
Jednak skorumpowana władza jest zainteresowana tylko tym, żeby odwrócić od siebie niezadowolenie, a poza tym nic ich nie denerwuje.
Rodzi się pytanie: kiedy wreszcie nasz naród zrozumie, z czym należy naprawdę walczyć?
Notatka historyczna
Na początku lat 90-ch, kiedy pośród mieszkańców ZSRR stała się popularna turystyka „zakupowa” w Polsce, w Warszawie działała „mafia rosyjska”, która zajmowała się tym, że rabowała handlarzy z byłego ZSRR, którzy przyjeżdżali do Warszawy po towar.
Prawie codzienne ta organizacja przestępcza rabowała te same pociągi, jadące na wschód.
Inną działalnością mafii było zbieranie haraczy od turystów przyjeżdżających do Warszawy autokarami. Mafiozo codziennie na tym samym placu wsiadali do autokarów z turystami ze wschodu i zajmowali się reketem.
Na pewno, w tym czasie w policji warszawskiej pracowało za dużo ślepych funkcjonariuszy, bo bandytów, którzy codzienne „pracowali” na tym samym miejscu kilka lat, nie można było złapać.
I tylko kiedy warszawskim policjantom poprawił się wzrok – bandytów pojmano.
Sprawa polegała nie na tym, że „mafia rosyjska” była za silna, ale, że policja nie kwapiła się, aby schwytać przestępców – brakowało chęci.
Analogiczna sytuacja jest w Rosji.